Niekiedy wracają do mnie obrazy z czasów, gdy miałam włosy białe jak mleko, splecione w dwa długie warkocze, na końcu których zawsze dyndały kolorowe kokardy (to dzięki babci, która upierała się, by jej wnusia wyglądała jak dziecię wzięte prosto z książek o Ani z Zielonego Wzgórza). I stałam tak z tymi kokardami jak ostatnia sierota.
Mniejsza o kokardy… chodzi tu o coś zupełnie innego.
Jako mała dziewczynka byłam skrajnie oszczędna. Pamiętam taki moment, kiedy ciocia przywiozła mi ze Stanów olbrzymi wagon flamastrów. W moim gardle urosła ze wzruszenia wielka gula, oczy napełniły się łzami i nijak nie mogłam wyrazić swojej wdzięczności.
Za to flamastry następnego dnia wzięłam do szkoły… i od razu postanowiłam, że już nigdy więcej tego nie zrobię! No bo jak to? Jak tam można bezczelnie nimi pisać w zeszycie!? Jeden kolega nawet w bloku rysunkowym wymalował wielki samochód! I pomalował go na wszystkie możliwe kolory! Omal mi serce nie stanęło! Myślałam że go zastrzelę!
Wściekła na siebie i cały świat zabrałam flamastry do domu, schowałam je pod łóżkiem i postanowiłam ich więcej nie ruszać. No bo przecież SZKODA!
Wiecie co się stało? Po kilku miesiącach podjęłam męską decyzję, że coś nimi narysuję. Domyślacie się ile mnie to stresu kosztowało? Potem… potem przyszło rozczarowanie. Zaraz po ich rozpakowaniu. Flamastry wyschły. Taka ich natura. Każde po jakimś czasie wyschną. Ryczałam chyba ze dwa dni. Nad swoją głupotą i nad zmarnowanymi mazakami.
Pewnie się domyślacie, że flamastry to tylko taki przykład.
Chodzi o coś zupełnie innego.
Mam na myśli ODKŁADANIE NA PÓŹNIEJ.
NA LEPSZY MOMENT.
NA LEPSZE CZASY.
Robisz tak?
Ile masz w szafie ciuchów, których nie założyłaś przez ostatni rok, bo nie było nadzwyczajnej okazji?
Ile masz w kuchni talerzy, których nie używasz, bo są tylko dla specjalnych gości? Przyjeżdżają do ciebie raz na pięć lat? No to po cholerę jasną zawalasz sobie kuchnię? Sam nawet byś nie śmiał z nich jeść? No bo przecież szkoda, nie?
Przez ostatni rok nie znalazłeś czasu na spotkanie się z kolegą? A rozumiem, czekasz na lepszy moment?
Od dawna marzysz o kupnie nowego lustra? Minęło pięć lat, a ty nic, wciąż marzysz? I przeglądasz się w starym, brudnym i porysowanym? Aaaa… pewnie to jeszcze nienajlepszy moment na kupno nowego? Nie ma specjalnej okazji? Żadne znaki na ziemi i niebie nie wskazują, że oto nadszedł TEN IDEALNY MOMENT?
Jako ludzie żyjemy w dziwnym przekonaniu, że jeszcze mamy czas. Że przyjdą jeszcze lepsze czasy, lepszy moment, lepsi my? A co wtedy, jak to jest akurat ostatni dzień naszego życia?
Ja tego nie wiem. Ty też nie. Nikt nie wie. To skąd pewność, że jeszcze przed nami mnóstwo lat?
Nie okładaj niczego na później. Żyj. Tu i teraz.
I pomaluj kolorowymi flamastrami cały swój świat.
tak to jest z pieprznięciem
Właśnie! Po tym poście mam ochotę przeczytać Pani książki :), bo przyznaję, że jeszcze nie miałam okazji.
Polecam! 🙂 To bardzo życiowe książki 🙂 Pozdrawiam serdecznie!